Sunshine Factory

Witamy na nowym albumie Uffie Sunshine Factory – alternatywnej rzeczywistości, która jest dostępna tylko dla tych, którzy tęsknią za ucieczką. Jest to miejsce, w którym możesz być najbardziej autentycznym sobą. Wewnątrz tego trippy wonderlandu spotkasz Uffie, tańczącego wśród świateł twoich halucynacji. Sunshine Factory to cudownie niespokojna płyta. To radosna przejażdżka po klubie, zjazd do lasu i crowd surfing w ramionach ukochanego… a jednocześnie to dźwięk budzenia się w stercie dżinsów nasączonych szampanem, z basem w sercu wciąż pulsującym w rytm melodii z ostatniej nocy.

Dekadę po swojej pierwszej płycie, która zawierała – prawdopodobnie – pierwszy viralowy hit internetu, electro smash "Pop The Glock", Uffie "francusko-amerykańska piosenkarka/raperka/DJ/projektantka mody, która wzięła internet szturmem" (Brooklyn Vegan) zdecydowanie powraca. Wychowana na Florydzie i w Hong Kongu, a następnie przeniesiona do Paryża z brytyjskim ojcem, mieszkająca obecnie w Los Angeles Uffie jest niezaprzeczalnie "dzieckiem świata"; nic więc dziwnego, że tworząc tę płytę, pokonała również kilka mil lotniczych. Po stworzeniu Sunshine Factory w Fonte da Telha, w Portugalii, we współpracy z norweskim mistrzem Lasse Lokøy, Uffie szybko znalazła dom dla tych piosenek w Kalifornii z Chazem Bear'em z Toro y Moi, który współprodukował kilka utworów, i jego wytwórnią Company Records z Oakland. Powstał album pełen misternej produkcji, dźwiękowych eksperymentów i subtelnej poetyckiej błyskotliwości wśród kilku fleabagowych spojrzeń do kamery.

Wśród podwójnych znaczeń, jej płyta istnieje w ciekawej przestrzeni pomiędzy punkiem a popem, co można usłyszeć w ska-meets-fashion week "dominoes". Z kolei "sophia", która kilka lat temu zapoczątkowała twórczą współpracę Uffie i Chaza, sprawia, że Sunshine Factory to płyta taneczna, którą można usłyszeć w słynnym berlińskim klubie Berghain. Jest imprezowiczką, która jest najbardziej wrażliwa w chaotycznym "Where does the party go?", gdzie musi zmierzyć się z tym, kim naprawdę jest, kiedy jest sama. To właśnie w tych dwoistościach i zestawieniach kryje się radość Uffie.

Na płycie pojawia się również pewna trójka kolaborantów, w tym jedyna w swoim rodzaju Peaches. A po znalezieniu pokrewieństwa i podziwu dla NNAMDÏ, wybrała go na jedyny wspólny występ na płycie – "month of mondays". To właśnie w tym momencie płyty wyłania się ukochane je ne sais quoi, które Uffie zawsze posiadała. Kiedy zaczyna się comedown i nienasycona garstka pozostaje na parkiecie, "a month of mondays" to świadomy ukłon w stronę nieznajomego, sygnalizujący zmianę kursu nocy. W przypadku Sunshine Factory jest to pop-up party, gdziekolwiek można znaleźć jakieś głośniki. Fajnie.

Tracklista

1. mvp 02:46

2. where does the party go? 02:58

3. peaches (interlude) 00:11

4. dominoes 02:57

5. prickling skin 02:53

6. queen ilona (interlude) 00:06

7. anna jetson 03:32

8. sophia 03:46

9. a month of mondays (feat. NNADMÏ) 03:47

10. giants 03:21

11. teddy<3 00:13

12. cool 03:06

13. crowdsurfinginyoursheets 04:00