Furia
17 czerwca 2015Live Classics Vol.1
45.00 zł
CD, Jewel Case
Pozostało tylko: 3
Czy jest lepszy sposób na opisanie tej nowej płyty koncertowej niż opowiedzenie o niej przez Bobby'ego?
Bobby Conn o powstawaniu "Live Classics, Vol. 1"
Dlaczego album live?
Zagraliśmy [Bobby Conn & the Glass Gypsies] ponad 250 koncertów w ciągu ostatnich kilku lat w tym samym składzie, a nasz zestaw na żywo ma chromowane spiczaste metalowe kolce, których nie słychać na płytach. W studiu robię wiele aranżacji z overdubami, edytuję i miksuję, zazwyczaj kończąc z super szczegółowym dźwiękowym uniwersum, które jest prawie niemożliwe do powielenia na żywo. Kiedy płyta jest już skończona, pojawia się pytanie "Jak do cholery mamy zamiar zrobić to na żywo?", ponieważ nie jeździmy w trasy z sekcjami rogów, syntezatorami modułowymi, zespołami smyczkowymi itp. Ale Glass Gypsies potrafią skoncentrować nawet najbardziej skomplikowane piosenki w rock and rollowe plutonium. A pluton pozostaje śmiertelną trucizną energetyczną przez 100 000 lat. To jest prawdziwy klasyczny rock, jak radioaktywna piramida na bezkresnej pustyni roztopionego szkła. Zamknąłem to plutonium w błyszczących plastikowych dyskach, a teraz sprzedajemy je wam. Bo w końcu zmęczymy się wykonywaniem tych piosenek każdej nocy, możemy nawet umrzeć od naszej własnej radioaktywności i byłoby tragedią, tak, tragedią, gdyby przyszłe pokolenia nigdy nie miały szansy usłyszeć nas grających "Winners" czy "Baby Man" w najlepszym wydaniu.
Jak to brzmi w porównaniu do wersji studyjnych?
Jest o wiele, wiele bardziej punkrockowa. Jesteśmy właściwie bardzo głośnym zespołem. Sledd gra przez super high-gainowy wzmacniacz, który dostarcza swoje leady na czubku szpikulca do lodu. Gram głośno na swojej gitarze. Monica BouBou podkręca swoje skrzypce do poziomu sprzężenia, by móc konkurować. Pearly, Colby i Dallas muszą z tym konkurować, więc też są bardzo głośni. Wszyscy jesteśmy bezwstydnymi chojrakami, ciągle się popisujemy, jakbyśmy się bali, że publiczność może nas nie zauważyć. To sześć osób krzyczących "Patrzcie na mnie!" unisono. Po wszystkich naszych trasach koncertowych jesteśmy zwarci i bardzo szybko przyjmujemy tempa. Wersje studyjne są dużo bardziej oswojone, mniej radioaktywne. The Glass Gypsies emitują na scenie czyste promienie gamma.
Dlaczego nagrywasz "przed żywą, studyjną publicznością" zamiast na prawdziwym koncercie?
Jestem maniakiem kontroli, przyznaję, i logistyka uzyskania porządnego nagrania w jednym z rockowych klubów w Chicago wydawała się być upierdliwa. Odwiedziłem więc Wall-to-Wall Studios z polecenia przyjaciela i spodobało mi się to miejsce. Jest to duża, dwupoziomowa piwnica z lat 70-tych, wyłożona dywanami, ze szklanymi ścianami od podłogi do sufitu, w odcieniach krwistej czerwieni, rdzawego pomarańczu, błękitu nieba i gównianego brązu. Wygląda jak kapsuła czasu z 1976 roku; słychać w niej echa podmiejskiego disco i niebieskiego prog-rocka, a także wyobrażenie jedwabiu, koniaku i być może fondue. To gigantyczny rec room, z utrzymującą się funkową pleśnią, potem i mnóstwem zielska. Sala na żywo jest duża i mogliśmy zaprosić więcej osób. Ale mały tłum 50 osób w tej dziwnie zachowanej kapsule czasu wydawał się wyjątkowo surrealistyczny. Akustycznie, przestrzeń jest całkowicie martwa, więc nie ma tu atmosfery, jaką można by uzyskać podczas koncertu w klubie. Mimo to, nagranie nie brzmi zbyt "studyjnie". Jest paskudne, brudne, tandetne i głośne.
A co z ulepszonymi teledyskami na płycie?
"We Come In Peace" jest wyreżyserowany przez izraelskiego filmowca Sivana Gur- Arieh, który uczy filmowania tutaj w Chicago. Była fanką The Homeland (Thrill 137) i zwróciła się do mnie z propozycją zrobienia teledysku do płyty. Nie jest osobą szczególnie polityczną, więc odpowiedziała na moje pomysły nawiązania do skandalu związanego z wykorzystywaniem więzienia Abu-Ghraib w Iraku na poziomie czysto wizualnym. Zapożyczyliśmy niektóre pomysły na stylizację z "Logan's Run" i poprosiliśmy Hilary Olsen o wykonanie srebrnych lamowych portek, które nosimy. Jest to więc bezlitośnie wesoła, pastelowa wersja obecnej polityki zagranicznej USA i myślę, że efekt jest przez to bardziej przerażający. "Home Sweet Home" to materiał na żywo z sesji nagraniowej albumu, zmontowany przez iracko-amerykańskiego filmowca Usamę Alshaibiego, który realizuje dokument o swoim powrocie do Bagdadu w zeszłym roku po 20 latach mieszkania w USA. Wyreżyserował on również teledysk "Angels" z płyty The Golden Age (Thrill 084). Absurdalność wydarzenia jest doskonale uchwycona w tym materiale. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak sterylna i sztampowa atmosfera panuje na sali. To nie jest typowy koncert rockowy. Mała publiczność czuje się nieco nieswojo, gdy filmuje się ją w jasno oświetlonym pomieszczeniu, a ja unoszę się wśród nich jak srebrne piórko, śpiewając z pasją o paranoi. Ale kiedy zespół zaczyna grać, jesteśmy triumfatorami chwały.
Live Classics Vol. 1 to rozszerzona płyta CD zawierająca teledysk do "We Come In Peace" oraz materiał z koncertu "Home Sweet Home". Na płycie znajduje się również link umożliwiający dostęp do bonusowych utworów.
Tracklista
1 Intro 1:19
2 Angels 3:57
3 We Come In Peace 4:35
4 Axis '67 Part 2 7:08
5 Winners 3:26
6 Cashing Objections 5:56
7 Interlude 2:00
8 Style I Need 4:00
9 Baby Man 4:02
10 Baby Man Refrain 1:54
11 No Revolution 6:03
12 Guitar Solo 0:51
13 White Bread 3:53
14 United Nations 3:05
15 Rise Up 4:37
16 Never Get Ahead 4:35
Video 1 We Come In Peace 4:04
Video 2 Home Sweet Home 7:31