Illegals In Heaven

Transformacja Blank Realm w australijskim mistycyzmie, od rozległego psychotycznego punkowego bluesa, przez zaskakującą psychodelię popową Go Easy, aż po powszechnie uznany Grassed Inn, trwa w nieustannym poszukiwaniu kwintesencji synergii szumiących popowych hymnów.

Pełen hooków nowy album Illegals In Heaven zawiera szalone refleksje na temat życia, miłości i okoliczności. Tak świadomi jak Chills czy Pretenders, ballady samotników są tak zgorzkniałe i zmęczone światem jak Dylan w kakofonii równie posiniaczonej jak Royal Trux, ale z figlarnością Half Japanese.

Nagrany i wyprodukowany z Lawrencem Englishem (szefem wytwórni Room40) późną nocą w studiu The Plutonium w Brisbane, album jest ich pierwszym wypadem do studia nagraniowego. Chociaż nie było to dokładnie Abbey Road, naprawdę oddaje chaos i majestat potężnych występów zespołu na żywo. Byłoby zbyt łatwo powiedzieć, że Illegals In Heaven jest ich najlepszym dziełem do tej pory, ale prosta prawda jest taka, że Blank Realm nie mieli sobie równych w trylogii albumów, więc może to być również, jak cicho intonuje Sarah, "złoto".